Ostatnio zdarzyła mi się historia, która zmieniła moje myślenie na pewne sprawy. Mam nadzieję, że to doświadczenie i jemu podobne pozwolą niejednemu Copywriterowi na chwilę zadumy i refleksji


Ze względu na fakt, że miałem dzisiaj dosyć zabawną przygodę zawodową, chciałbym ostrzec wszystkich Copywriterów – uważajcie co piszecie, bo niektórzy potrafią to potraktować naprawdę dosłownie 😀

Tytuł mojego ogłoszenia, które dodaję w internecie, brzmi: Copywriting – Dam wam słowo, zaklinam słowa zawodowo…
To jest w pewnym sensie dla mnie chwyt reklamowy, który wiadomo co ma znaczyć. No właśnie niekoniecznie.

A oto jak było…

Siedzę sobie w najlepsze pewnego dnia przed komputerem w pracy i piszę… i piszę. Jak zwykle zresztą coś piszę. Nagle rozlega się dźwięk mojego telefonu prywatnego. Odbieram i słyszę po chwili zmęczony głos starszej Pani. Przez krótki moment pomyślałem sobie, że to jest jakiś żart i ktoś mnie nieźle wkręca, ale po sekundzie uświadomiłem sobie, że ta starsza Pani rzeczywiście poszukuje pomocy…

W słuchawce usłyszałem: Dzień dobry proszę Pana. Chciałabym o coś Pana zapytać. Mam prawie 70 lat i mam problem. Pan zaklina słowa tak? W ogłoszeniu pisze, że umie Pan zakląć czy zaklinać. I ja bym właśnie chciała zakląć, tylko nie wiem ile to by kosztowało i jak się opłaca taką usługę.

(Tutaj pomyślałem, że mam wielki szacunek do tej Pani w wieku mojej babci, nie mającej pojęcia o co chodzi w internecie, jak włącza się komputer i po co, która ogarnia internety i w ogóle znalazła moje ogłoszenie na jednym z portali internetowych).

Przez chwilę mnie zamurowało. Nie wiedziałem co powiedzieć w pierwszej chwili, więc dla pewności zapytałem: Proszę Panią, o jaką usługę Pani chodzi. Proszę mi opisać o co dokładnie chodzi i jak mogę Pani pomóc.
Starsza Pani mówi: Proszę Pana, ja mam problem w spółdzielni. Jeden taki, co to ładnie oczami świecił wziął pieniądze ode mnie, miał zrobić mi remonty i nie zrobił. Nie mogę odzyskać pieniędzy moich.
Odpowiadam: Rozumiem, tylko w jaki sposób ja mogę Pani pomóc w tej sprawie?
Starsza Pani rzuca przez telefon: No ja chciałam zakląć. Chciałam rzucić klątwę, żeby ten złodziej mi pieniądze moje oddał. Pisze Pan, że zaklina, dlatego dzwonię. Ile by takie zaklinanie kosztowało? Jak to się płaci za takie usługi?

Zdębiałem… W pierwszej chwili pomyślałem sobie, ile też na świecie znajdzie się szarlatanów, którzy wykorzystają naiwność tej starszej Pani i powie, że rzucają klątwy i czary.

Niesiony współczuciem odpowiadam: Droga Pani, ja zajmuję się pisaniem różnego rodzaju treści, między innymi artykuły, listy, scenariusze i tym podobne teksty. Nie zajmuję się rzucaniem klątw.
Słyszę: Aha, to takie usługi. No bo Pan napisał, że zaklina, to zadzwoniłam, żeby zapytać.
Spokojnie odpowiadam: Droga Pani, oczywiście zaklinam, ale słowa. To taki chwyt reklamowy. Zajmuję się pisaniem, ale do takich spraw jak Pani proponowałbym konsultację z Radcą Prawnym, który może pomóc odzyskać pieniądze.
Starsza Pani odpowiada: Aha, rozumiem, a nie zna może Pan jakiejś osoby, która umie rzucić klątwę? Bo ja chciałabym, żeby ten człowiek dostał za swoje. Chcę rzucić mu klątwę.
Odpowiadam ze spokojem: Niestety nie znam, ale myślę, że lepiej będzie jak pójdzie Pani jednak do Radcy Prawnego, bo z rzucaniem klątwy może być różnie. Może się nie udać. Radca Pani pomoże myślę lepiej.
Słyszę w słuchawce: No dobrze, dziękuję. Do widzenia.
Odpowiadam: Do widzenia Pani. Życzę miłego dnia…

Wybuchnąłem śmiechem. Nie dlatego, że śmiać mi się chciało z tej biednej staruszki, ale dlatego, że moja reklama usług wywołała ciekawą reakcję, wręcz komiczną. Nie sądziłem, że ktoś naprawdę odbierze moje słowa dosłownie. Wiem, że większość z moich klientów lub nawet osoby odwiedzające po prostu moje ogłoszenie, nie będzie przywiązywał wagi do tego tytułu w inny sposób niż pewna gra słów.

Uważajcie więc młodzi Copywriterzy co piszecie w internetach, może się bowiem okazać, że ktoś gdzieś tam w głębinach świata, będzie chciał rzucić klątwę albo zamówić taniec deszczu… Pozdrawiam.